|
BRATERSTWO WILKÓW
Wszystko o wilkach w jednym miejscu. Forum dla wszystkich ludzi, którzy chcą bratać się z Wilkami, i dla wszystkich Wilków, którym zamknięto ich fora.
|
NOWE PRZYGODY WILCZYCY VENUS. |
Autor |
Wiadomość |
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-06-30, 09:42 NOWE PRZYGODY WILCZYCY VENUS.
|
|
|
Rozdział 296. Dziwny dzień.
Rano wyszłam z jaskini i zaczęłam szukać mojej czwórki, bo już wybyli i gdzieś uciekli. Powoli wyłoniłam się z jamy. Słońce świeciło w oczy, i było chłodno. Ruszyłam w stronę lasu. Szłam powoli i rozglądałam się wszędzie, szukając choćby jednego z rodzeństwa. Nagle usłyszałam jakiś szmer. Zatrzymałam się i parzyłam w stronę, z której pochodził dźwięk. Stawał się coraz głośniejszy. Cofnęłam się kawałek, kiedy zorientowałam się, że to coś biegnie. Po chwili zza krzaka wyskoczyła sarna, a na jej grzbiecie… Avi? Wgryzła się w skórę na karku i leżała na łani która rzucała się na wszystkie strony. Bez zastanowienia rzuciłam się na jej szyję. Padła, a po chwili Avi ciągnęła ją w stronę rzeki. Poszłam za nią.
- Idź w tamtą stronę – wskazując łapą to miejsce z którego przyszła. – Tam gdzieś jest reszta i też polują – pobiegłam po nich i potem razem spotkaliśmy się nad rzeką. Każdy miał swoją sarnę, co według mnie nie było dobrym pomysłem. Po zjedzonym posiłku chodziliśmy po polanie. Z dala zobaczyłam Kanirę, jak gadała z jakimś szarym wilkiem. Poszłam w tamtą stronę, a za mną czwórka młodych wilków. Nagle Lisy zaczęła biec w stronę Kaniry i dziwnego wilka. Zdziwiłam się bardzo, bo tylko ja ich widzę. Lisy zaczęła gadać z nieznajomym. Pędem pobiegłam w ich stronę.
- O, Fire co ty tu robisz? – zapytała Kanira.
- No jak na razie to stoję i mówię – powiedziałam.
- Zabawne…
- A ty Lisy? Kto to jest?
- Asa… A czemu pytasz?
- Bo go nie znam, chyba logiczne, że jak spotykam jakiegoś wilka gadającego z Kanirą i tobą, to chcę wiedzieć kto to jest.
- W sumie… – od tej pory wiedziałam że Lisy też ich widzi, a po chwili wiedziałam, że reszta rodzeństwa też.
C.d.n. |
|
|
|
|
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-07-07, 10:32
|
|
|
Rozdział 297. Koalicja z królikami.
Można to nazwać tchórzostwem. Można to nazwać czymś żałosnym. Trzeba to nazwać niehonorowym. Jednak parę rzeczy przemawiało za „bohaterską ucieczką” znad strumienia. Ataku nigdy nie przeprowadza się pod wpływem emocji, złota zasada naczelnego dowództwa. Teraz drugi powód: trzeba zebrać myśli, by opracować genialną… taktykę.
Caelo schował się za wysoką trawą i z głębokim żalem przypatrywał się, jak dwójka myśliwych zabiera ścierwo Shadow. Wilk oblizał wargi, to był wyuczony gest – trwał w głębokim zakłopotaniu i właśnie dlatego oblizywał wargi. Przez chwilę nie mógł w to uwierzyć. Jeszcze przed chwilą na nią patrzył, na tą żywą wilczycę, taką piękną… Caelo podniósł nico łeb, ale nie wychylił się spod ochronnej warstwy flory strumienia. Przez chwilę nie mógł też uwierzyć w to, że nawiał. Tak po prostu dał dyla, myknął, spłoszył się, umknął, wziął nogi za pas, zbiegł, katapultował się, uszedł, uskoczył… zamiast obronić, stanąć do walki. Oczywiście mamy do czynienia z zupełnie innym typem charakteru. Nie jest to żaden bojownik o wolność i sprawiedliwość, nie jest to żaden przerysowany bohater rodem z komiksów, nie jest to szlachetny młodzieniec broniący damy w opałach i nie jest to zacny rycerz wywijający orężem. Mamy do czynienia z kimś, kto bez dobrego powodu, nigdy by nikogo nie obronił w czasie pojedynku o wyrównanych szansach.
Ale czego bronić? Truchła? Za to sformułowanie Caelo chciałby się wychłostać, ale to tak porządnie, jak na męczennika przystało. Gdyby był honorową istotą – zostałby i walczył. Jednak jest swoistą mieszanką „inteligencji”, „racjonalizmu”,„naiwności” oraz „analiz”. Czyli: wywołując do działania swój racjonalizm stwierdził, że nie ma szans w starciu, jednak był naiwny i uległ przekonaniu, że nie da rady, wtem zaczął snuć analizy, ale opóźniło to jego reakcję na ewentualny naskok w stronę myśliwego, inteligentnie zbiegł z miejsca mordu zaznaczając, że stracił cenne minuty na myśleniu. Cały Caelo.
- Przynajmniej żyjesz, czyżby to pierwotny instynkt przetrwania? Ty? Generale,co się z tobą wyrabia… – żółta alfa stanęła za rdzawym wilkiem i przypatrywała mu się swoimi oczkami. – Wola opuściła ten świat, pozbyła się ciebie – mruknął Księżycowy Królik pozbawiając się swojego kobiecego głosu.
- O czym ty mówisz? – jęknął Caelo nagle zdając sobie sprawę, że dał się podejść od tyłu. Złamał jedną z głównych zasad, nie dać się zabić. – Mam w zwyczaju nie ufać Królikom, które zrzuciły mnie z klifu…
- I tu jest haczyk, mój drogi generale – żółta wilczyca uśmiechnęła się w ten swój makabryczny sposób. Po chwili deformacji stwierdzić można było, że w rzeczywistości jest zwykłym królikiem. Biała sierść, nader długie uszy, poruszał się na dwóch walcowatych nogach, trzy palce u rąk, trzy niebieskie kropki wymalowane pod oczami oraz metr siedemdziesiąt wzrostu. Zaraz? Zwykły królik? Ależ nie, Księżycowy Królik jest mutantem. – Wola sądziła, że pozbawiła mnie wolnej woli, podpisałem z nią kiedyś pakt i po dziś dzień mam w zwyczaju tego żałować. Sadziła, że mną manipuluje, że ma nade mną kontrolę, tere fere, tere fere…
Caelo mrugnął parokrotnie, z wola pojął, kim tak naprawdę jest Księżycowy, już nie wyglądał tak strasznie. Miał jednak spory dystans do jego słów, po pierwsze obserwować niebo i po drugie, nie dać się zabić.
- Pozwól, że wyjaśnię, odgrywałem teatrzyk, Wola myślała, że jestem marionetką a ja, zacny Księżycowy Królik, udawałem, że Wola ma nade mną całkowitą kontrolę. Łatwo dała się nabrać a niby żyje tak długo, tere fere,tere fere, bajki na dobranoc i inne tere fere – odchrząknął teatralnie.
- Aha, wszystko jasne! To dlatego chciałeś mnie zabić! – zakpił Caelo.
- Ależ nie! – zaprzeczył Księżycowy. – Wola musiała myśleć, żeś trup nieżywy, truchło, ścierwo, ciało, zwłoki, tere fere, tere fere! Myślisz, że dlaczego pozwoliłem tobie zakreślić krąg życia? Zakłopotany?
Caelo stwierdził, że to dobry moment, by przetestować wiarygodność Księżycowego Królika. Poklepał więc go po białym futerku i ruchem głowy wskazał na Shadow, którą niósł jeden z myśliwych. Spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
Wtedy Caelo coś poczuł. Coś tam w sercu, głęboko, głęboko w tym płowym serduszku. To był żal. Nieopisany żal, że wilczyca… nie żyje. Ten ból, który sprawia, że najchętniej jest się poddać i paść na ziemię zalewając się łzami.To uczucie goryczy zapewniające o tym, że już nigdy jej nie zobaczy. Mimo wszystko miał nadzieje, że przeżyje. Choć to było niemożliwe.
C.d.n. |
|
|
|
|
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-07-14, 10:38
|
|
|
Rozdział 298. Ocierając się o śmierć.
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, by odgonić panującą wokół ciemność. Czułam przy sobie czyjąś obecność; słyszałam spokojne kroki i głębokie, powolne oddechy. Wspięłam się z trudem na łapy, dalej nie mogąc utrzymać równowagi. Otworzyłam szerzej oczy, z ulgą stwierdzając, że jednak nie umarłam. Przynajmniej tak mi się wydawało…
Nowhere to turn,
No one to help,
It’s almost like I don’t even know myself,
Now I have to choose
Uniosłam przednią łapę, chcąc zrobić krok do przodu, jednak ukłucie w okolicy serca mi nie pozwoliło. Usiadłam zdziwiona na tylnych łapach, dotykając kłującego mnie miejsca. Wilgotna i lepka ciecz zaczęłam przelewać się między futrem pokrywającym wewnętrzną stronę mojej łapy. A więc te strzały, ci myśliwi, tonie był sen… Albo raczej koszmar.
Mimowolnie do umysłu przywołałam wspomnienia sprzed dosłownie parunastu minut. Widok zdecydowanych myśliwych. Zaniepokojony głos Caela. Błysk czarnego karabinu. Huk spowodowany wystrzałem. Gładkie futro na piersi rdzawego wilka, aż w końcu ból, upadek i prawdopodobna śmierć. Lecz przecież myślę, oddycham, ż y j ę!
- Mylisz się – stwierdził cicho głos młodego wilka ściągając mnie na ziemię. Obejrzałam się dookoła siebie, aż moje oczy napotkały dwie młode wilczyce. Bliźniaczki. Ale co one tutaj robią?
- My tu mieszkamy – odpowiedziała na moje nieme pytanie wilczka siedząca bliżej mnie. – Jestem Chike. A to moja siostra, Suzi – mówiąc to wskazała kolejno na siebie i wilczkę siedzącą obok. Tą, która patrzyła na mnie gniewnie. Pytająco spojrzałam na Chike, na co ta machnęła lekceważąco łapą.
- Co wy tutaj robicie? Co ja tutaj robię? – zadawałam pytania, które tylko przyjdą mi na myśl bez myślenia jak bardzo są bezsensowne.
- A więc tak, może zacznę od początku… – zaczęła Chike.
- Ludzie cię postrzelili, umarłaś i obudziłaś się w Summershine. Tyle! – dokończyła gniewnie Suzi i ze zmarszczonym czołem wstając oddaliła się pospiesznie. Moje serce ukłuł żal.
- Nie martw się – pocieszyła mnie wilczka z uśmiechem na pyszczku. – Ona jest taka zawsze. Suzi nie lubi obcych wilków, które umarły i zadają nam pytania, jak się tu znalazły. Ale spokojnie. To co powiedziała to tylko jedna trzecia tego, co się tak naprawdę wydarzyło.
- Jak to? –zapytałam przechylając łeb i pytająco patrząc na Chike. W odpowiedzi zaśmiała się cicho i z uśmiechem na pyszczku, wskazała głową coś w rodzaju małej werandy.
Drewniana konstrukcja wyglądała na stabilną, a w jej skład wchodził mały mostek, barierka do niego i duży, pomalowany na biało masywny łuk. W drewnie wyryte było dużo malutkich elementów, takich jak kwiaty, łodygi i przeróżne zawijasy. Wstałam i podreptałam w stronę łuku, obchodząc go dookoła. Wyglądał jak zwyczajny most z balustradą i łukiem postawiony na środku łąki otoczonej drzewami. Stojąc przed wejściem zajrzałam do środka, lecz jedyne co widziałam to… niebo. Tak, niebo. Błękitna przestrzeń, a na niej kilka kłębiastych, białych chmur.
- Co tam jest? –zapytałam, wciąż wpatrując się w niebieską pustkę. W dole bawiło się mnóstwo szczeniąt, a kilkanaście starszych od nich wilków obserwowało je z uśmiechami na pyskach. Łapa mnie mrowiła, a umysł korcił, by przekroczyć mostek w trafić tam, gdzie zawsze jest Tu i Teraz.
- Tam jest druga strona. Jeśli umrzesz i przekroczysz ten most, umrzesz na dobre. Jednak jeśli zrezygnujesz, wrócisz do świata żywych, co twoi bliscy będą uważali za cud – wyjaśniła spokojnie Chike. – Radzę ci się porządnie zastanowić, czy na pewno tego chcesz. Gdy postawisz łapę na moście, nie będzie odwrotu. Pomyśl. Czy w świecie żywych nie ma kogoś, kto by za tobą tęsknił.
- Rodziców straciłam, gdy byłam malutka, a właściciel zginął z moich łap. Więc… – I wtedy przypomniałam sobie, że jest taka osoba. Jest na świecie taki wilk, który nigdy sobie nie wybaczy tego co się stało. Caelo.
Nigdy bym nie zapomniała jego rdzawo-brązowego futra, spojrzenia tych pięknych, lazurowych oczu, jego idealnego szlachetnego akcentu… Łzy zakręciły mi się w oczach, zamazując na chwilę raj tworzący się przede mną. Wszystko co widziałam wtedy z góry, przeniosło się teraz na poziom moich oczu. Szczenięta podskoczyły do łuku, merdając ogonkami, a starsze od nich wilki podeszły do nich, nakłaniając do dalszej zabawy. Posyłały mi zapraszające spojrzenia, po czym odchodziły. Za nimi stał dorosły, czarny basior z posiwiałymi brwiami, rzęsami i pojedynczymi kosmykami futra. Patrzył na mnie ze łzami w oczach.
- Shadow… –szepnął zachrypiałym głosem. Jego bursztynowe oczy do złudzenia przypominały moje. Te same połyskujące w świetle księżyca ślepia. Te same… Identyczne…
- T-tata…? –zapytałam drżącym głosem. On w odpowiedzi skinął lekko łbem i podszedł do mnie. Podniosłam łapę z zamiarem postawienia jej na drewnianym mostku, jednak coś mnie zatrzymało. Coś, co miało nade mną większą władzę niż chęć przekroczenia drewnianego łuku i spotkania z ojcem.
Mimowolnie odwróciłam łeb w kierunku z którego przyszłam. W miejscu, gdzie jeszcze kilka minut temu siedziała uśmiechnięta Chike, siedział teraz rdzawy wilk i patrzył na mnie błękitnymi, spokojnymi oczami.
C.d.n. |
|
|
|
|
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-07-22, 20:11
|
|
|
Rozdział 299. Wilk, który boi się wody.
Gdyby Celo był podróżnikiem, zapewne wybrałby się na pustynię. Wizja ciągnącego się po horyzont rozgrzanego piasku, miraże powstające w wyniku nałożenia się na siebie warstw powietrza o różnej temperaturze, piekące słońce wyglądające z bezchmurnego nieba i horrendalnie zimne noce, nie były wcale taką złą perspektywą. Nie wspominając o jadowitych stworzonkach, żyjących nieopodal, zdolnych delikwenta dziabnąć i zostawić jego ścierwo, gdzieś hen daleko. To wyobrażenie było po stokroć lepsze od krainy, w której nadmiarem jest woda (tereny zalewowe, koryta rzek, torfowiska, wilgotne puszcze, bagna). Caelo nie lubił wody i nie oszukuje w tej sprawie nikogo, zapewne nikt nie potrzebuje zapewnienia na piśmie, że tak właśnie było.
Tak czy inaczej – ujrzał przed sobą pomost. Shadow zabrali do chatki myśliwskiej, nad większych rozmiarów strumyczkiem. Może i nad wodą była kładka, ale tam w dole, nadal była ciecz i ostre skały, które aż się prosiły, by się na nich poślizgnąć, po czym wpaść w rwący nurt wody. Konstrukcja kładki nie wyglądała na fachową robotę. Może rzemieślnik lubił dziurawe mosty?
- Zawsze mogło być gorzej – stwierdził Księżycowy znikając w zaroślach.
Caelo nie czepiał się Księżycowego. Chciał iść – niech idzie, nikt go nie powstrzymuje. Za to rdzawego wilka coś jednak powstrzymywało – woda.
Kiedyś bowiem Caelo miał małe zatargi ze skrajną lewicą, ci nie lubili się patyczkować. Oj, jak bardzo się zbulwersowali. Skrajni lewicowcy chcieli go bowiem wepchnąć do podziemnego kanału. Wiadomo przecież, że takie włazy skrywają w sobie wodę, której pęd, zdolny jest rwać kończyny.
Srebrzysta poświata, zalewająca leśne ostępy, subtelnymi muśnięciami, oświetlała okoliczne połacie. Strumyczek szemrał upojnie, ale dla Caela było to niby starcie z rosłym bawołem, ryczącym w niebogłosy. Przełykając ślinę, ostrożnie począł stąpać po kładce, dość sprawnie omijając dziury. Spróchniałe drewno zaskrzypiało pod jego ciężarem i wygięło się nieznacznie.
- To jest, jak na zamarzniętej tafli jeziora – Caelo próbował opanować strach, mówiąc do siebie. – Ciężar trzeba rozkładać równomiernie, by lód się nie załamał. O tak…
Rozłożył łapy możliwie najdalej od siebie, posuwał się powoli, mając w głowie upadek do rwącego strumienia. To była ponura wizja. Oddychał głęboko, a obawiając się, że choćby i najmniejsze drgnięcie, może spowodować katastrofę – starał się w jakiś sposób ukorzyć serce, szaleńczo łomoczące w piersi. Ruczaj porwał większą kłodę, która roztrzaskała się o wystający z głębiny kamień. Z niewielkiego klifu potoczył się głaz, ten zarył mocarnie w płyciznę, rozchlapując wodę w obrębie paru metrów. Czując pod poduszkami wilgotną trawę, Caelo uśmiechnął się nikle. Na ulgę nie było jednak czasu, tam dalej jest dwójka myśliwych. Z bronią.
Wtem Caelo począł się zastanawiać, właściwie po co wraca, po ścierwo Shadow? Dla satysfakcji zrobienia z myśliwych nieprofesjonalnych idiotów? Dla zaspokojenia swojego wyblakłego sentymentalizmu? Czy może Caelo chciał zaznać nieco hospitalizacji? Wracanie po trupa nie ma sensu…
Wilk usprawiedliwił swoje zachowanie, chciał po prostu zobaczyć Shadow po raz ostatni, zanim myśliwi zrobią z niej futerkową czapkę na zimę. Osobiście Caelo nawet nie chciał o tym myśleć i myślał bowiem stanowczo za dużo.
W chatce paliło się światło bijące od paru, niewielkich świec. Blada poświata zatańczyła w oknie, odbijając od siebie flary i niewyraźne zarysy twarzy. Wilk wypuścił powietrze z płuc, możliwie jak najciszej począł zbliżać się ku mieszkaniu łowców. Z dala odgłosy strumyczka w wolna ustawały… Zrobiło się za to nieprzyjemnie chłodno, horrendalnie zimno, jakby mróz chciał wniknąć w kości i zmrozić krwiobieg!
- Opraw tego wilka, futro będzie nam potrzebne – usłyszał przytłumione głosy dobiegające zza drzwi.
Caelo zbliżył się do okna, wspiął się na stos drewna i uważnie zerknął do środka pomieszczenia. Parę świec rozstawionych na blacie stołu, obok sprzęt myśliwski, strzelby, pułapki, śrut, noże oraz liczne liny i zawiązane na nich pętle. To nie należało do tych kojących widoków.
C.d.n. |
|
|
|
|
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-07-28, 10:08
|
|
|
Rozdział 300. Wilk, który boi się wody. Cz 2.
Było tam jednak coś jeszcze, wilk o smolistej sierści, rzucony niedbale na komódkę. Przez chwilę zdawało mu się, że Shadow otworzyła oczy… o nie, ktoś z kulką w głowie nie może od tak sobie zamrugać. Jego analizy ustąpiły miejsca zaskoczeniu, Shadow podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
Tak, dokładnie te oczy, których koloryt urzekł Caela już na samym początku eskapady w głąb uczuciowych odmętów . Dzika łuna jutrzenki, spływająca po tęczówce i ten cudny połysk cienistej źrenicy, która…
- Biorę się do roboty – ochrypły głos, jednego z myśliwych,wytrącił go z rozmyślań.
Caelo stanął, jak wryty, nie mógł pozwolić, by zabili Shadow…po raz drugi. Wtem zaczął się zastanawiać nad anatomicznym punktem widzenia. Jeśli ktoś ma kulkę w głowie, to czy może się,od tak poruszać? Stop. Jeśli lewa półkula byłaby uszkodzona, a prawa by się…nie, to niemożliwe. Pewno mu się, to przewidziało, ostatnio widział wiele różnych rzeczy. Wtem zastanowił się raz jeszcze.
Może Shadow była nekromantą? Nie… raczej nie. Albo czarodziejką, nimfą… to nie ma sensu. Kulka w głowie jest równa bezapelacyjnej śmierci. Równa jest byciu ścierwem, trupem, nieżywym, martwym, nieboszczykiem…
Wtem, z chaty, rozległo się donośne warknięcie. No cóż, najwyraźniej Caelo znowu za długo myślał, musiał się tego oduczyć. Ocucił się momentalnie i spojrzał, jak Shadow patrzy w oczy jednemu z myśliwych. Szczerzy kły, rzuca zaszczute spojrzenia w stronę rdzawego wilka, cofa się, mając nadzieję, że ten jej pomoże. Caelo jednak nadal trwał w pomyślunkach o anatomii, czy nie powinna być … przypadkiem martwa?
Ostrze błysnęło krótko w migotliwym blasku, rzucanym przez dopalającą się świecę. Nóż wbił się w blat stołu, Shadow umknęła przed nim w ostatniej chwili, staczając się na podłogę. Zaskomliła cicho, kiedy to drugi z łowców chwycił za strzelbę i ją przeładował. Szczęk broni obił się głuchym echem po kuchni. Lufa skierowała się na smolistą wilczycę, która swymi złotymi oczami próbowała doszukać się wsparcia u Caela. Ołowiana kulka była w gotowości, wystarczy nacisnąć spust, subtelnie go docisnąć. Poczuć odrzut wystrzału…
Wtedy Caelo stwierdził, że czas działać. Nie myśleć, działać. Zrobić cokolwiek!
Wskoczył więc do pomieszczenia, wybijając szybę z donośnym trzaskiem. Szkło rozprysło się po całej chacie, a brzdęk upadającego materiału, zadźwięczał w umysłach wszystkich obecnych. Podmuch powietrza strącił wszystkie świece. Huk wystrzału zatrząsł kruchą konstrukcją chatki, ktoś dostał. Ale kto? Zapanowała cisza. Nastała ciemność. Rozpoczęła się walka.
C.d.n. |
|
|
|
|
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-08-04, 10:19
|
|
|
Rozdział 301. Wyrok.
Stałam jak wryta, patrząc w lazurowe oczy ukryte za goglami, które oślepiająco odbijały światło słoneczne. Co chwilę, przez moje myśli przebiegały obrazy z naszych wspólnie spędzonych dni…
Pierwsze spotkanie, kiedy moje oczy po raz pierwszy zobaczyły niekończący się ocean błękitnych oczu.
Wypowiedziane tajemnice, o których dowiedział się tylko on.
Jego niedokończona historia i moje odejście.
Kolejne spotkanie nad strumieniem.
Aż w końcu najbrutalniejsza część. Dwóch myśliwych. Dwa czarne, naładowane karabiny. Dwie lufy skierowane w naszym kierunku – jedna w moje czoło, druga w kark Caela. Silne pchnięcie rdzawego wilka w kierunku wysokich krzaków. Ból, przeszywający moją klatkę piersiową i głowę. Utrata orientacji. Zemdlenie.
Potrząsnęłam energicznie łbem, jakby chcąc odgonić ostatnią scenę, lecz Caelo wciąż patrzył mi w oczy. Podniosłam wzrok, napotykając jego spojrzenie przepełnione troską i radością. Gardło miałam ściśnięte, nie mogłam wydusić z siebie najmniejszego słowa.
- Caelo? – wykrztusiłam w końcu. – Co ty tutaj robisz? – Zz trudem mówiłam, a co dopiero oddychać. Miałam lekko otwarty pysk, dyszałam ciężko, z trudem łapiąc powietrze. – Tylko nie mów mi, że…
Nawet nie chciałam o tym myśleć. Nie chciałam myśleć o tym, że… Ktoś zabił Caelo. To się nie mieściło w głowie. To zbyt brutalna wizja. Ciało niegdyś żywego wilka leżące teraz gdzieś na pustkowiu, a wyciekająca z niego krew i życie nie mogły się zatrzymać. Zamknięte powieki, które już nigdy miały się nie otworzyć…
Nie zauważyłam kiedy, ale po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy, by zatrzymać się w końcu w kącikach pyska. Rdzawy wilk musnął delikatnie łapą mój policzek, ścierając kryształową strużkę. W odpowiedzi na moje pytanie, skinął delikatnie łbem.
- Nie, to nie możliwe – rzuciłam, instynktownie się odsuwając, co wywołało na pysku wilka bolesny skurcz.
- A jednak ty też tu trafiłaś… – Usłyszałam za mną cichy, ponury głos, który najwyraźniej należał do starego wilka. Odskoczyłam jak oparzona, wtulając się w futro Caela. Poczułam, jak jego sierść jeży się, a krtań zaczyna lekko drgać, aby uwolnić z siebie ostrzegawcze warknięcie. Zmrużyłam oczy, napawając się bliskością wilka i bijącym od niego ciepłem, które uspokajało mój oddech.
Jakoś nie zwróciłam uwagi na wygląd otoczenia, które w przeciągu sekundy się zmieniło. A zmiana była drastyczna.
Lasy otaczające kwiecistą łąkę zmieniły się w szare, puste konary, na których gałęziach nie było żywego listka. Trawa, kwiaty i wysokie krzewy zniknęły, zostawiając po sobie tylko nagie gałązki oraz wilgotną, szczypiącą w poduszki glebę. Wilgoć zdawała się wsysać nasze łapy do błota, które z uporem próbowały pozostać na powierzchni bagna.
- Nie myślałem, że spotkamy się w takich okolicznościach, Shadow – mocno zaakcentował moje imię, jakby coś do mnie miał. Odważyłam się spojrzeć na wilka stojącego przed nami.
Mimowolnie otworzyłam oczy szerzej niż zamierzałam. Bure, gęste futro i jaśniejsze bandaże na przednich łapach przywołały wspomnienia. I te dobre, i te złe. Przyjrzałam się obcemu chcąc potwierdzić moje przypuszczenia. Czerwone elementy na palcach przednich łap, jakby zakrwawiona sierść wzdłuż linii kręgosłupa, a także tego samego koloru znamiona na grubym, puszystym ogonie. Trzy, odwrócone litery V w kolorze krwi pokrywające futro na ogonie wilka, a przynajmniej jego burą część. Gdyby nie jeden element jego nietypowego umaszczenia, rozwiałabym wszelkie wątpliwości.
Lecz ślady po krwawych łzach pod oczami wilka potwierdziły wszystko.
- Ire? Skąd ty się tu wziąłeś?!– ryknęłam, oplatając jego ciało gniewnym spojrzeniem. Wyczułam minimalne drżenie ciała Caela, co potwierdziło fakt, iż jego oczy patrzyły teraz na mój pysk, bezskutecznie szukając mojego spojrzenia.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się w nas gniewnie, jak gdyby moja zażyłość z Caelem była czymś złym. Cóż, przynajmniej on mógł to tak odbierać. Futro rdzawego wilka drgało delikatnie, jakby pod wpływem skurczy.
- Czas na mnie – rzucił w moim kierunku Ire, odwracając się i… I dosłownie rozpływając się w powietrzu. Jego ciało uległo czemuś na kształt rozpadowi, a kłębki jego burego futra krążyły między nami, a miejscem, gdzie przed chwilą stał wilk.
- Caelo, wytłumacz mi, jak… – urwałam w pół zdania, widząc kątem oka, jak pojawia się przed nami Suzi. Wrogie spojrzenie przepełnione skrytą złością i nikłą nadzieją, że stchórzymy i uciekniemy do miejsca, gdzie świeci słońce, a śpiew ptaków koi zmarłą duszę.
Młoda wilczyca stała najeżona, a jej oczy zdawały się ciskać błyskawice. Uchyliła delikatnie pysk, poruszając nim tak, jakby coś mówiła, lecz robiła to tak cicho, że słyszałam jedynie pomruki. Nabrała powietrza w płuca, powtarzając tę czynność jeszcze kilka razy. W końcu, krzyknęła, łapą wskazując na Caela.
- Morderca!
Mimowolnie, na karku poczułam,jak jeży mi się sierść, a łapy drgają, korcąc, by rzucić się na młodą wilczkę. Nie wiedziałam, czy postąpiłabym dobrze, ale i tak po ataku nie miałoby to najmniejszego znaczenia.
Aczkolwiek dalej stałam w miejscu. O dziwo, czułam tylko pulsującą tchawicę, przez którą przepływała krew naładowana adrenaliną.
Suzi powtarzała to jedno słowo ciągle, potrząsając łbem, jakby chcąc wyrzucić nasz obraz ze swojej głowy, choć bezskutecznie.
Zamilkła dopiero po parunastu minutach. Jej złowrogie słowa wisiały w powietrzu jeszcze przez pewien czas, aż w końcu ciszę przerwał stłumiony głos Caela:
- Ja jej nie zabiłem! Nigdy bym tego nie zrobił! – jego ciałem wstrząsały potężne dreszcze. Dopiero kiedy położyłam łapę na jego łapie, uspokoił się nieco, choć wciąż był poruszony słowami młodej wilczki.
Ona jednak nie zdawała sobie z tego najmniejszej sprawy. Owszem, próbowała pojąć znaczenie jego słów, ale przychodziło jej to z trudem. Nic nie powiedziała. Stała i patrzyła na niego wrogim wzrokiem.
Tak jak wcześniej, uchyliła pysk, mrucząc coś niezrozumiałego, po czym zaczęła śpiewać:
Wiesz dokąd ją wysłałeś,
Z pewnością wiesz, gdzie jesteś.
Starasz się to znieść,
Ale wiesz że daleko nie zajdziesz.
A teraz ona jest tam.
Śpiewa jak anioł,
Ale Ty nie możesz usłyszeć tych słów.
A teraz ona jest tam,
I śpiewa jak anioł,
Niewybaczlny grzeszniku!
Będziesz chodził w kółko we łzach.
Nie ma tam żadnych odpowiedzi.
Nigdy nie będziesz już taki sam.
Ktoś płacze a Ty jesteś winny.
C.d.n. |
|
|
|
|
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-08-11, 09:53
|
|
|
Rozdział 302. Zostałem sam, choć nie do końca.
Siedziałem na polanie czekając na Zikka. Spóźniał się już pół godziny.”Dziwne, przecież tak nigdy nie robił” - pomyślałem.
Poczekałem na niego jeszcze godzinę. Potem zacząłem go szukać po całym terenie - bez skutku. Zastanawiałem się jeszcze gdzie może być, gdzie jeszcze go nie szukałem. W końcu mnie olśniło: jaskinia! Poszedłem w kierunku domu. Tam zastałem Venus, Louve i Foy’era. Louve strasznie płakała, Foyer mniej, a Venus leciały łzy. „Co się stało?”- pomyślałem. Nikt nie zauważył, jak wszedłem do jaskini. Po cichu poszedłem parę kroków. Potem odważyłem się zapytać:
- Czy… Coś się tu… wydarzyło? - zapytałem niepewnie.
- Tak, Zikk umarł - odpowiedziała Venus.
- A... ale jak to? - byłem zszokowany. J... jak to się stało?
- Ryan tu był. Zaatakował Louve. Zikk próbował ją uratować, ale sam zginął. Tyle wiem - odparła czarna wadera.
- To niemożliwe! - powiedziałem zrozpaczony.
- Niestety to prawda. Wszyscy jesteśmy załamani - powiedziała. Widząc moje niedowierzanie dodała: – Podejdź bliżej.
Niepewnym krokiem podszedłem bliżej. Dopiero wtedy ujrzałem przyjaciela w kałuży krwi. Teraz musiałem uwierzyć, ale nie mogłem. Po policzku spłynęły ciepłe, słone łzy.
- Ale dlaczego? - zapytałem cicho. Nie słyszałem odpowiedzi. Pewnie myśleli, że mówię sam do siebie. -Dlaczego? - odparłem spoglądając na Venus.
- Tego nie wiem - odpowiedziała ze smutkiem. W tej chwili Louve wybuchła płaczem.
- Nie płacz skarbie, musimy być silni. Dla Zikka! - powiedział Foyer, by jakoś pocieszyć Louve. - Dobrze?
-Y - yhym… - z trudem odpowiedziała łapiąc oddech.
- Dlaczego… Dlaczego wy dorośli jesteście tacy podli? - powiedziałem drżącym głosem. W tym momencie popłynęły kolejne łzy i wybiegłem z jaskini.
Biegłem i biegłem. Chciałem uciec od tego wszystkiego. Najpierw odeszli ode mnie mamusia i tatuś, Terry od trzech miesięcy nie ma, a Zikk zmarł. To było okropne! Nikt mnie nie już zrozumie! Dlaczego zostałem sam? Dlaczego życie jest takie okropne?
Dobiegłem do malutkiej jaskini, gdzie tylko ja mogłem się zmieścić. Odkryłem ją zanim Zikk dołączył do watahy. Leżałem. Do głowy przychodziły różne myśli. Niestety te, które coraz bardziej mnie przytłaczały. Łzy leciały coraz więcej. Pół godziny jeszcze trwałem w ciszy zmagając się z myślami. W końcu zasnąłem.
Na początku była ciemność. Potem błyskawicznie wszędzie zrobiło się biało. Pojawiło się oślepiające światło, a z niego wyszła biała postać z zielonymi oczami.
- Mamusia? - zapytałem z niedowierzaniem. Wilczyca uśmiechnęła się i odpowiedziała.
- Tak, to ja mój drogi.
- Mamusiu! - powiedziałem. Chciałem ją przytulic, lecz nie udało mi się. Jakby mama się... Rozpłynęła?…
- Wybacz. Santino, nie mam ciała. Jestem duchem.
- Aha.
- Jestem tu na chwilę. Chciałam ci powiedzieć, że nie jesteś sam. Za pozwoleniem mogę cię odwiedzać tylko kiedy jest pełnia, a ty śpisz.
- Aha. A tatus?
- Tatuś też.
- A Zikk?
- Zikk także. Tylko możecie się spotkać za parę dni.
- Dlaczego?
- Bo musi przejść… Hm… Powiedzmy testy - nie testy. Ale tak czy siak tylko kiedy jest pełnia.
- Czemu?
- Takie są zasady.
- Przecież nie ma jeszcze pełni. Prawda?
- Tak. Poprosiłam Najwyższego, bym mogła się z tobą zobaczyć. Jak chmura odkryje słońce muszę wracać.
- A jak tam jest?
- Cudownie! Tylko nie mogę ani nikt inny, opowiadać o tym miejscu. To taka… Niespodzianka.
- Aha. Teraz zapanowała długa cisza. Przerwała ją mama.
- Za niedługo się zbieram, już wychodzą promienie - powiedziała ze smutkiem.
- Nie! Nie chce zostać sam… - przybliżyłem się do mamy najbardziej jak mogłem.
- Mówiłam ci, że nigdy nie jesteś sam. Patrzę na ciebie z góry.
- Naprawdę?
- Tak – wilczyca uśmiechnęła się. Znów zapanowała długa cisza. Mamusia wyglądała na przestraszoną. Jej oczy były pełne strachu.
- Santino obudź się! szybko!
- Dlaczego? Coś źle zrobiłem? Ale przecież cię nie zobaczę!
- Sant, szybko, bo cię ukąsi! - cały czas patrzyła się za mną. Odwróciłem wzrok.
Za mną stał ogromny czarny smok. Miał ślepia żółte i brzuch. Miał ogromne skrzydła. Cały czas patrzył na mnie. Zionął ogniem w zad (nad ogonem), Najdziwniejsze było to, że czułem to n a p r a w d ę !
Wtedy się obudziłem. To miejsce gdzie zionął smok piekło. Za sobą usłyszałem syczenie. To się wpakowałem! To była jama węża! A na dodatek mnie ukąsił i był jadowity.
Uciekałem najszybciej jak mogłem w stronę watahy. Niestety po dziesięciu minutach straciłem panowanie nad tylnymi łapami. Czołgałem się, jednakże byłem daleko od watahy. Straciłem siły. Krzak, który był koło mnie zaczął się ruszać. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Jedynie o czym myślałem to to, by ból i paraliż minęły, tylko o to w myślach prosiłem. Jakiś czas potem na oczy nasuwała mi się czarna mgiełka. Coraz bardziej się powiększała, aż w końcu pokryła oczy. Zamknąłem powieki. Zastanawiałem się: ”czy to już koniec? Cóż, przynajmniej spotkam się z mamusią, tatusiem i Zikkiem, nie będę nikomu przeszkadzać, a ból w końcu minie…”
C.d.n. |
|
|
|
|
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-08-18, 11:04
|
|
|
Jak to nazwać… może po prostu… komplikacjami?
5 września 2012
Dziś nie dodam notki. Nie wiem, czy dodam ją w najbliższym czasie. Nie tylko przez szkołę, ale i przez krytyczną sytuację uczuciową i rodzinną. Jednak w swych ostatnich słowach poprosił, bym wam o tym powiedziała. I prosił, żebyście się nie martwili. Bo zawsze z nami będzie. Zawsze…
Był z nami krótko, nieregularnie dodawał notki. Dodał bodajże… dwie? Może trzy? W każdym bądź razie, już go nie ma. I już go nie będzie.
Mój starszy brat, w watasze znany jako szary wilk o zmiennym kolorze oczu imieniem Foyer, uległ poważnemu wypadkowi. Potrącił go samochód.
Wracał razem z przyjaciółmi i dziewczyną ze szkoły. Przyjaciele się rozeszli, a oni wstąpili jeszcze do sklepu, chciał kupić prezent na moje urodziny, chociaż wiedział, że miał jeszcze czas. Dużo czasu. Wychodząc, przeszli przez jezdnię, kilka metrów od pasów. Jednak nie zauważyli rozpędzonego samochodu, który, niestety, nie zdążył się zatrzymać.
Trafili do szpitala. Oboje. Jego obrażenia były tak rozległe, że nie było szans, aby go uratować. Ona jednak, przeżyła. Cudem.
Jest mi naprawdę ciężko o tym mówić. Ale prosił mnie, błagał, bym was poinformowała. By pamięć o nim, nigdy nie zniknęła. Désolé… Nie mogę… Nie mogę nawet o tym pisać…
Zagubiona
15 września 2012
Wybaczcie, ale to koniec. Ciągnęłam to tylko przez jednego wilka - Starrk, dziękuję ci, że byłeś ze mną. Wszystkim wam dziękuję, z całego serca. Ale zbyt wiele spraw się pokomplikowało, zbyt wiele się wydarzyło. I ile jest na prawdę osób, którym na blogu zależy? Garstka. Kiba, Elonore, Lia, Firelight, Leyla, Zeli, Sheena, Coloso - Kiedyś byliście podporą tego bloga. Ale teraz już dla mnie nie istniejecie. Terro, dziękuję ci, że jeszcze w ogóle się tutaj trzymasz. Fire, bardzo ci dziękuję, że mnie wspierałaś. Louve, nie jesteś tu długo, a już zdążyłam cię polubić, i dziękuję ci, że w ogóle tu jesteś. Shadow, ty wilku jeden… I wreszcie Caelo. Dziękuję.
Jeśli ktoś wciąż chce należeć do rodziny, żyć w wirtualnym świecie, wśród starych znajomych, niech zajrzy na Stipant Veritatis , bo tam możemy zacząć od nowa. Tam ZACZNIEMY od nowa. Bo Wataha Życia umarła. Życie przestało żyć, tak… Żegnajcie kochani, będę tęsknić… |
|
|
|
|
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-08-25, 11:15
|
|
|
Wierszyk dla Venus.
Venus, nie rób tego! Przemyśl to jeszcze raz!…
…Żebyś nie żałowała. To nie tak powinno się skończyć!…
Ale to Twoja decyzja.
Dostosuję się.
Jesteś dla mnie jak siostra, pójdę za Tobą, moja Alfo,
Wszędzie, moja wilcza siostro.
Wataha może żyć jeszcze dłużej…
Proszę Cię, daj nam drugą szansę!
I co z tego, że nas jest niewiele.
Ważne, iż jesteśmy nadal.
A to wszystko Twoja zasługa!
To Ty nas połączyłaś…
Wspólną pasją-wilki,
te niezależne zwierzęta,
która garstka niewielka
na Ziemi jeszcze stąpa…
Mówią, że rodziny się nie wybiera,
My wybraliśmy-Wataha Życia!
Tylko nie mów, że to sensu nie ma.
Bo iskierka nadziei płonie.
I to od Ciebie zależy,
Czy go zgasisz, czy wzniesiesz ogień!…
Tylko po to wytrzymuję cierpienia.
Dla mojej rodziny-Watahy życia!
Jedynie dla Was pragnę żyć
Stąpam po nieswojej ziemi,
By zobaczyć Was i Wasze przygody!
By pogadać z Tobą i naszą rodziną
By dla kogoś się liczyć,
Nie być w realu nikim…
Cienka linia określa sens mojego istnienia.
Nie przetnij jej Venus zamykając bloga!
Szansa druga i trzecia zawsze być powinna!
Venus, niech się dzieje Twoja wola.
Zastanów się: przytnij albo zostaw.
A, i dzięki za linię drugą, i za wszystko, coś uczyniła.
Wierszyk dla Venus: Terra. |
|
|
|
|
Wilczyca Venus
Dołączyła: 30 Cze 2019 Posty: 10
|
Wysłany: 2019-08-25, 11:16
|
|
|
I to już koniec przygód wilczycy Venus. Więcej opowieści z innych blogów przepisywać już nie będę. Zapomniało się hasła lub blogi już nie istnieją. Jeśli podobały się wam przygody bohaterów z opowiadań możecie wymyślić ich dalsze przygody, wilki na pewno się nie obrażą. Dziękuję wszystkim, którzy doczytali to do końca i spodobało się wam. |
|
|
|
|
ZikagraicGW
Gość
|
|
|
|
|
mailnecub
Gość
|
Wysłany: 2022-10-28, 05:03 Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
|
|
|
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender
Mail Delivery Failed: Returning Message to Sender |
|
|
|
|
Stevenbuh
Gość
|
Wysłany: 2024-09-04, 07:26 Maximize Profit using Agents for Swift Home Listings
|
|
|
Listing a property goes above merely exhibiting a sell sign. Hiring a qualified specialist will streamline the task, guaranteeing a quick transaction at a favorable rate. These professionals hold deep insight of the housing scene, adept at increasing exposure and tackling questions, all whilst handling the required documents.
Various Benefits in Using a Local Agent to Market Your Family Home Swiftly ea0e647 |
|
|
|
|
XRumer23emuri
Gość
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
NAKARM MNIE ZANIM ODEJDZIESZ.
| Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 10 |
|
|